historyą postępu ludzkości choćby w najdrobniejszéj sferze, przyzna łatwo, że nigdy nie bywało inaczéj, postęp nie szedł inną drogą. Kroki jego są powolne, przerywane pozornemi zwrotami, chwilami spoczynku i zacofywania, ale pochód nie ustaje i wątpić o nim może tylko umysł, który nigdy nie badał, lub oczywistości i pewnikom historycznym opiera się z zaślepieniem i złą wiarą.
W chwili wstąpienia na tron Abdul-Azisa, kiedy zewsząd dawały się słyszéć głosy przesadnych i niczém nie usprawiedliwionych jeszcze nadziei, kiedy wizerunki nowego padyszacha przedstawiały go jako opatrznościowego zbawcę Porty; widząc w tém wszystkiem tylko zamiar podtrzymania upadającego państwa i wzbudzenia zaufania w możliwość jego trwania, przepowiadaliśmy, że te marzenia wprędce się rozwiać muszą... Każdy dzień teraz potwierdzenie tego przekonania naszego przynosi. Są cechy, po których poznać łatwo gotującą się ruinę, wspólne one są wszystkim przeddniom upadku, a tak pewne, że nigdy nie zawodzą. Trafia się, iż późniéj dźwignie się to, co runęło, w rumowisku znajdując siły do odrodzenia, ale przejść musi przez zniszczenie nieuchronne. W takiém położeniu znajduje się porta ottomańska, któréj los nie jest nawet zagadką, a konanie sztuczne się tylko przedłuża.
Ostatnie wiadomości z Turcyi są wielkiego znaczenia; ów mąż wytrwały i energiczny, jakim zrazu zdawał się być sułtan Abdul-Azis, pokazuje się dzisiaj słabszego i może zmienniejszego charakteru od brata; wziętość Mehmeta Ali-Paszy już jest zachwianą, jak mówią.
Z pewnych znaków wnoszą, że wpływ żony jego na sułtana zmniejszył się, a z nim zapewne ustanie i wszechmocność męża.
Wieść o powrocie do władzy Riza Paszy już się była rozeszła w Konstantynopolu, ale nieprzyjazne mu wpływy, korzystając z jakichś wypadków zaszłych w Smirnie, na nowo naraziły eks-saraskiera i znowu go oddaliły od Konstantynopola. Intrygi serajowe są w pełni rozwoju i codzień nabierają siły... Najlepszy to znak tego upadku, o którym mówiliśmy, a z którego nic Turcyi uratować nie zdoła. Codzienne zmiany systemów, ludzi, planów, uleganie przeważnym radom mocarstw opiekuńczych, których posłowie dyktują prawa i przepisują postępowanie, są to cechy, po jakich wszędzie i zawsze poznaje się kraj, który o swych siłach nie żyje. Po chwilach gwałtownego dźwigania się świecących resztkami życia, momen-