Listy z Rzymu w tych dniach odebrane zapewniają, że Watykan i goście kwirynalscy spodziewają się i wierzą w możliwość europejskiego kongressu dla ostatecznego rozwiązania kwestyi rzymskiéj. Nadziei téj dotąd nikt nie podziela, lecz mówią, że cesarz Napoleon nie byłby mu ze swéj strony przeciwny.
Wspominaliśmy niedawno, że wistocie kongres byłby dziś jednym możliwym środkiem zapobieżenia, aby mnożące się i bezczynném wyczekiwaniem zwiększające trudności nie doszły do tego stopnia natężenia, który musi najcięższe za sobą prowadzić klęski. Wszyscy zapewne widzą potrzebę takiego zjazdu arbitrów, nie dla jednéj kwestyi Rzymu, federacyi Włoch i t. p. wielu pragnęłoby kongresu, lecz więcéj jeszcze państw lękać się go może. Kongres w dzisiejszych Europy warunkach byłby niejako uznaniem prawa mieszania się mocarstw do spraw wewnętrznych i zarządu krajów; byłby przyjęciem zasady, że po nad pojedyńczą władzą każdego państwa jest wyższy trybunał europejski. Marzono o nim dawno, ale nie dziś on może przyjść do skutku. Byłby on zapewne najlepszym środkiem do rozbrojenia, bo wszedłszy raz na drogę rozwiązywania sporów takim sądem arbitrów, nie potrzebowanoby ich rozstrzygać siłą i bojem; ale wymagałby zaparcia się samoistności ze strony tych, co-by mu się poddawali, przypuszczenia do udziału w nim wszystkich, a na to zgoda nie łatwa. Zjazdy tego rodzaju dla układów widzimy jako skutki długich wojen, najczęściéj prezydowane przez zwycięzców; zbierające się dla przecięcia polubownym sądem ostatecznych traktatów; dziś miałby kongres wcale inny i radykalniejszy charakter. Słabi mogą potrzebować tego trybunału, mocni go uznać nie zechcą nigdy, mówiąc sobie, że i bez niego, i bez ustępstw, jakie-by on mógł wskazać, przezwyciężą powoli trudności. Każdy widzi jasno potrzebę, pożyteczność kongresu, ale nieskończone trudności napotkałoby spełnienie téj myśli, zbyt utopią tchnącéj na dni nasze. Trzeba się więc z nią pożegnać jak z mrzonką do lepszych odłożoną czasów.
Kwestya rzymska, po O. Liveranim i Passaglia, trzeciego już duchownego wywołała w szranki polemiki, w któréj on staje z zupełną bezstronnością i głębokiém przejęciem, przeciwko władzy doczesnéj. Jest nim ksiądz Perletti, umysł, jak twierdzą, znakomity, świeży,