i dobrą rachubą i rzeczą dosyć łatwą, nie przedsięwzięto go wcale przecież, szanując naturę i charakter kraju, potrzeby większości, i wyrobioną już cechę narodowości. Pomimo języka francuskiego, który w części znacznéj jest panujący, mimo form francuskich na oko, Belgia różni się wszakże ogromnie od Francyi, widać i czuć tu to przymieszanie giermańskiego elementu, który wszędzie oddziaływa na charaktery, działania, fizyognomie. Najgłówniejszą jego sprawą jest ten spokój chłodny życia, który wszędzie widziéć się daje — mówią po francusku, a robią po niemiecku. Wjeżdzając z Francyi, postrzegasz zaraz różnicę w gospodarstwie daleko w Belgii zabieglejszém, lepiéj obmyślaném, w staraniu o porządek i czystość, które nie zawsze są cechą Francuzów.
Jakkolwiek z obawy miarkująca swoję nieprzyjaźń Belgia przeciwko cesarstwu nie dopuszcza się widoczniejszych objawień niechęci; jest ona dosyć niemiłym sąsiadem, na którego uczucia niewiele może rachować Francya. Położona u wrót Paryża, w kilka godzin mająca o wszystkiém obszerną, a w kilka minut krótką wiadomość, Bruksella jest schronieniem bezpieczném dla wszystkich, którzy całéj myśli swéj tam wypowiedzieć nie mogą. Dziennikarstwo tutejsze głównie stoi tém, że więcéj i otwarciéj pisać może niż francuskie, tu wychodzą broszury, którym w Paryżu ukazać się nie wolno, tu ogniskują się przytłumione opozycye, stąd wciskają się zakazane pamflety. Cesarstwo cierpi od tego, ale poradzić nie może. Rząd belgijski, aby go nie drażnić, używa wszelkich środków powstrzymujących, ale wbrew prawom pójść nie chce.
Na żądanie to Francyi, obawiającéj się spisków pod bokiem, ustanowiono od kilku lat w Brukselli biuro bezpieczeństwa publicznego, które ma oko na przybywających i mogące się tu kryć zamachy polityczne. Chcianoby także prasę utrzymać w karbach jak największego umiarkowania, aby nie jątrzyć rządu Napoleońskiego, ale to tylko za dobrą jéj wolą otrzymaném być może; a przez przymuszoną widocznie oględność przebija się co chwila uczucie nieprzyjazne dla cesarstwa. Świeżo odsądzony proces p. de Flers w Paryżu wskazuje, jak drażliwym jest rząd na wymierzone przeciwko niemu zarzuty lub niewczesne nowiny ogłaszane za granicą. Monitor nieustannie zaprzecza korespondentom Indépendance, która w obawie, aby jéj nie zatrzymywano na granicy, osobne wydanie robi na użytek cesarstwa. Zresztą znajomsze i więcéj rozpowszechnione dzienniki belgijskie mają się na baczności, bo im wiele zależy na tém, aby ich zbyt często nie konfiskowano; mniéj rozchodzące się prowincyonalne są otwartsze i nie kryją się wcale ze swą nieprzyjaźnią. Belgijskie Charivari, wychodzące pod tytułem Grelot (dzwonek), całe zajęte zawsze przekąsami z rządu francuskiego. Ostatni numer wyobraża cesarza Napo-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/778
Ta strona została skorygowana.
757
LISTY Z PODRÓŻY.