Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/786

Ta strona została skorygowana.
765
LISTY Z PODRÓŻY.

niż zastanie w tym stanie natury, który tak w XVIII wieku sławiono. Sprawiedliwość każe uznać, że wszystko jest za bożém prawem postępu, od odrętwienia, nic się dobrego spodziewać nie można, a wstecznicy, co w nim widzą utopią, albo są ślepi, lub złéj wiary.
Lud w Belgii naprzykład, odtrąciwszy wady ludzkie i niewyleczone nigdy, zadziwia spokojem, zamiłowaniem pracy, ładem, oszczędnością i łagodnością swoją. Wyżyna moralności ogólnéj, dobréj wiary jest bez porównania podnioślejszą, niż tam, gdzie oświata mniéj rozpowszechniona; poszanowanie własności, pojęcie praw cudzych, ograniczanie takie, by ich nie tknąć i nie wyszczerbić, są widoczne wszędzie. Trafiają się oszustwa, ale ich liczba czyni je wyjątkowemi, trafiają zbrodnie, ale te w daleko stosunkowo większéj ilości przypadają gdzieindziéj, a liczby dowodzą, że im szkółek więcéj, tém mniéj próżnowania i występku.
Żaden stan nie wypleni starego Adama z człowieka, odezwie się on zawsze, ale mniéj odzywa, gdzie jest cel życia, drogi otwarte, praca nagrodzona i możność dobicia się wszędzie, gdzie głowa i ręce doprowadzić mogą. Tam, gdzie każdy ma jakąś własność, którą pragnie, by poszanowano, szanuje wzajem położenie i własność cudzą, klasy społeczeństwa nie stają przeciwko sobie nieprzyjaźnie, zlewają się w różnolitą całość. Zbliża je coraz nawet powierzchownych oznak jedność, strój, zabawy, upodobania, sługa idzie do jednego z panem teatru, ubiór ich mało się różni, wiele obyczaju mają wspólnego. Stąd i owa odwieczna wojna klas i ubóstwa z mieniem, wszędzie przy oświacie ustępuje zgodzie koniecznéj. Każdy czuje, że byleby pracował, oszczędzał i usposobił się do zajęcia w społeczeństwie miejsca odpowiedniego, osiągnąć je może. Niéma téż upośledzonych powołań, ani zajęć poniżających, gdy przy nich nie przykuwa konieczność; wyrobnik i minister, jak tu w Belgii, czują się na swych stanowiskach i z jednéj strony pogardy, z drugiéj niéma upokorzenia. Tutejszy minister, Rogier mieszkał pół życia w najętym domu, chodził pieszo i wygląda skromnie, miasto mu ofiarowało nareszcie własność, któréj nie mógł kupić. W jednym wagonie często spotkasz obok siebie i milionowego kupca i ubogiego komisanta lub rzemieślnika. Pieniądz zrównoważa ich chwilowo, ale ten pieniądz nie jest-że to praca? owoc jéj i znak widomy? Nabywa się go zapewne różnie, ale najogólniéj daje trud i talent, rzadziéj upodlenie i zepsucie; więcéj ludzi szuka go tu drogami dobremi, niż ubocznemi ścieżkami. Nie znajdziesz tu urzędników przedajnych, a przynajmniéj nie wielu ich i wyjątkowo. Uczucie obowiązku może zakrawać na rachubę, ale jak skoro istnieje, już stanowi postęp. Gdzie poszanowaniem swéj godności idzie człowiek, choćby to czynił spekulując na ocenie-