Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/787

Ta strona została skorygowana.
766
J. I. KRASZEWSKI.

nie przez drugich, oddaje hołd społecznośći, w któréj zostaje. Wśrod zepsutéj, niéma nawet wstydu.
Zapewne Belgia pracowita z wielu względów mniéj-by mogła zaprzątać się swym materyalnym bytem, więcéj poświęcać interesom duchowym, ale zblizka wpatrzywszy się, są-ż one zaniedbane? bynajmniéj. Praca materyalna jest widomą, praca umysłowa i cywilizacyjna z natury swéj zakryta, trzeba jéj szukać, by ją zobaczyć.
Niéma tu poezyi, chłodno jest bez niéj, ale z położenia kraju maleńkiego, ściśniętego wśród innych, wynikła ta potrzeba nieskończonéj pracy codziennie utrzymującéj życie. Ilość fabryk jest ogromna, przemysł niezmiernie rozwinięty, ale spytajmy, ile obok tego jest szkółek i zakładów naukowych, ile starania o wykształcenie ludu? ile razy izby zajmowały się przedmiotem wychowania publicznego, które tu stosunkowo wyżéj stoi niż w krajach sąsiednich? Zważywszy wszystko, przyjdzie uznać, że ta strona życia wcale zaniedbaną nie została. Zakłady naukowe są w najświetniejszym stanie i karmią nietylko własny kraj, ale obce i odległe. W wyższych instytutach specyalnych dwa razy tyle jest cudzoziemców co Belgów; Hiszpania, Portugalia, Ameryka, wszystką niemal tu swą młodzież przysyłają. Każda fabryka ma środki ukształcenia pomocnicze dla wyrobników... żadnemu miastu ich nie braknie.
Mimowolnie zapędziwszy się w apologią tego, na co patrzymy, już mało mamy miejsca na dzisiejsze nowiny. Nie znajdujemy téż zbyt ważnych. Smutna dla Belgii klęska jest trwający jeszcze podobno pożar w Antwerpii, który znaczne wyrządził szkody. Rozszerzenia jego winę składają na zbyt blizkie umieszczenie składów, które zgorzały od rafineryi; budowniczowie nie zachowali tu przepisów prawa, wymagających większéj odległości. Straty na kilkanaście oceniają milionów, dadzą się one uczuć w ogólnym handlu, jako zniszczona bezpowrotnie pewna suma pracy ludzkiéj, któréj nic nie potrafi zastąpić. Z dokami londyńskiemi drugi to pożar tak wielki, w stosunku do Belgii, jak tamten dla Anglii był znaczącym, ten jest stratą niepowetowaną. Do dzisiejszego dnia dymiące szczątki paliły się jeszcze i obawiano się ciągle, aby na nowo nie rozpłomieniły. Gruzy rozrzucają ciągle i wywożą. Kawały murów musiano obalić. Wojskowych, którzy dzielnie przykładali się do ratunku, i cywilnych jest wielu rannych... Trupów dotąd odgrzebano dziesięciu.


XXXV.
Bruksella d. 10 grudnia 1861 r.

Pozawczorajszy numer jednego z dzienników, za półurzędowe uważanych, zawiera ustęp wielkiéj wagi, tyczący się sprawy rzym-