Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/81

Ta strona została skorygowana.
60
J. I. KRASZEWSKI.

swobodnym, gdyż ci, mając zatrudnienie do wyboru, nie mając co z czasem swoim począć, gubią się próżnowaniem, i wyłączając się dobrowolnie z klasy użytecznych społeczeństwu ludzi, drogę samym sobie do niezgruntowanych nudów, zepsucia i przesytu otwierają. Ale odpowiedzą mi bogaci: nie jest-że już dosyć pracy żyć i czas jako tako zabijać? Ach! — właśnie-ż, moi panowie, unikając tego okropnego zatrudnienia, które zowiecie zabijaniem czasu, potrzeba coś robić, potrzeba się czémś zatrudnić. Mnie się zdaje, że ta różnica, jaką spostrzegamy w duchu żywota towarzyskiego naszego od innych narodów, ma swój początek, przyczynę w usposobieniu do lenistwa. Przez lenistwo nie gospodarujem, przez nie nie czytamy, przez nie ubożejem i głupiejem. Jednakże czasby się przekonać, iż niéma szczęścia bez pracy, niéma oświecenia, ani dobrego bytu.
Powiecie mi jeszcze: jakże mamy pracować? Chcesz-że, iżbyśmy rzemiosł się uczyli lub t. p. Ale bynajmniéj. Róbcie, co chcecie: — Gospodarujcie, czytajcie, malujcie, róbcie największe nawet dzieciństwa, miejcie zatrudnienia najbłahsze, ale miejcie jakieś jedno, któreby życie zajęło, podbudzało was do czynności, wyrwało z apatyi i ospalstwa. W naszéj historyi, mianowicie ostatnich czasów, lenistwo gra niepospolitą rolę, jako przyczyna wielu złego w duchu obyczajów, a następnie w skutkach zepsucia ich. Największe bowiem zepsucie obyczajów idzie w parze z próżniactwem; wszystko złe wchodzi tym wyłomem w duszę człowieka. Pozbawiony zatrudnienia rdzewieje, staje się sobie i drugim nieużytecznym, przykrym, nieszczęśliwym i głupim.
Z liczby zatrudnień wyłączamy te rodzaje zabaw bezmyślnych, które dziś przez nadużycie stanęły w rzędzie najpowszechniejszych zatrudnień, a które są wymyślone jako środek zabicia czasu dla tych, co go lepiéj użyć nie chcą. Do tych należy gra w karty, dziś tak na nieszczęście powszechna, a do niczego nieprowadząca, i te próżniackie biesiady, na których w rozmowach trywialnych drogi czas się traci, między kieliszkiem a talią kart. Nie chcę, żeby tu przesadzono znaczenie słów moich, i uczyniono mnie nieprzyjacielem wszelkich zgromadzeń uczciwych, miłych, potrzebnych; bo w towarzystwie z ludźmi wyciera się człowiek, zamienia myśli i życie podsyca. Lecz we wszystkiém jest miara, a pijackie, próżniacze biesiady, są jeszcze barbarzyństwa zabytkiem.
Pytam się, co robi, o czém myśli ten pan, który wstaje ziewając o południu, pije, jé, śpi i gada o głupstwach dzień cały, wieczorem (jeśli nie wprzódy) przegrywa w karty i kładnie się znudzony w łóżko, rad, że jest bliżéj dniem jednym straconym, mogiły?