Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/89

Ta strona została skorygowana.
68
J. I. KRASZEWSKI.

wiek czuje już, że żyje, inném okiem na świat patrzy, każdy go przedmiot zajmuje, każdy mu nastręcza myśli, i ten świat zaraz mu się piękniejszym przedstawia, życie weselszém. Weźmy tylko jeden przykład człowieka, który by zamiłowanie malarstwa wziął sobie za cel życia. — Wszystko odtąd, na co tak obojętnie patrzy ogół tłumu, dla niego miéć będzie interes. On szukać będzie efektu światła, wyrazów twarzy i t. p. tam, gdzie inni rzecz tylko pospolitą widziéć będą, na którą może oka nie zwrócą. — Nieraz zamiłowanie sztuki tak nim owładnie, że przed namiętnością sztukmistrza ustąpi cierpienie człowieka. Toż samo dzieje się z każdym, kto potrafił sobie czy to naukowy, czy to inny jaki obrać cel w życiu. Śmieje się ogół z tych ludzi, którzy, jakby do nich nie należeli, chodzą zawsze w swojéj atmosferze; ale nikt nie widzi, że ci ludzie szczęśliwsi są od wszystkich tych, którzy tylko życiem się zwierzęcém chcą zaspokoić.
Tuśmy tylko przemawiali do ludzi w imieniu ich egoizmu, cóż dopiéro, gdybyśmy na stronę naszę chcieli dowodzić potrzeby zajęcia obowiązkami, jakie mają względem świata? Człowiek znajduje dla siebie przygotowane niejako życie, a czém-że się za to wywdzięcza? zaszliśmy daleko od owego niby błogiego stanu natury, który wistocie był peryodem wyłącznego życia zwierzęcego i nie jest-li obowiązkiem naszym, następcom naszym, dać coś za to, cośmy od poprzedników naszych wzięli? Najświętsze, prawda, są obowiązki względem rodziny, ale nie jedyne; myli się bardzo, kto cały zamykając się między żoną a dziećmi, odpycha resztę ludzi, sięgających do niego. Lecz z téj strony podobno najtrudniéj o potrzebie pracy, nauki, zajęcia, przekonać; wróćmy więc do argumentu ad hominem, wróćmy do tego, że dla własnego szczęścia, z téj zwierzęcéj odrętwiałości wyjść potrzeba.
W człowieku są zarody wszystkich uczuć, wszystkich zmysłów, że tak powiem: zmysłu piękności kształtów, to jest malarstwa i plastyki, zmysłu harmonii dźwięków, to jest muzyki i wszelkich innych. Człowiek, który w sobie ich nie rozwija, pozbawia się dobrowolnie części życia, sposobów używania go, zajęcia, staje się dobrowolnie ułomnym i kaleką, dobrowolnie ślepym i głuchym.
Takiemu dobrowolnemu kalectwu podlega u nas większa część ogółu i smutno patrzéć, że, jak powiedzieliśmy wyżéj, kalectwo to staje się normalnym stanem, a ludzie cali, rozwinięci i usposobieni do życia, wyjątkami są tylko. Nie przeczę ja i powtarzam, że skutkiem rozmaitych organizacyj, w każdym kraju trafiać się muszą owe niekompletne indywidua, stworzone tylko do zwierzęcego życia; ależ u nas nadto ich jest i więcéj, niżeli nam przeznaczono.