Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/91

Ta strona została skorygowana.
70
J. I. KRASZEWSKI.

oni cię sprowadzą na Czackiego; przytaczaj czyjekolwiek zasługi, oni ci nie darują zasług Czackiego, powiastek o nim i t. p.
Są to jak zatrzymane zegary, które zawsze pokazują ostatnią godzinę, na któréj stanęły. Innych ta słabość nie ogarnęła całkowicie jeszcze, znajdziesz nią tylko zarażonych cząstkowo; np. w wyobrażeniach o jakiéj nauce, o któréj postępach nie wiedzą i wiedziéć nie chcą, uparłszy się stać przy słupie drożnym; gdy inni poszli naprzód i zaszli daleko.
Są i literaci zatrzymani tak na jednym jakimś punkcie swych studyów. Jedni żyją jeszcze w świecie La Harpa, inni w Schleglowskim, inni w Byronowskim; inni zdają się należéć do XVI wieku, inni do XVIII. Tym w głowie nieustannie epopeja, drugim filologiczne rozprawy o omyłkach drukarskich, trzecim scholastyczne tłómaczenia ód Horacyusza! — Reszty literatury ci ludzie nie widzą, nie pojmują: nie czytają, co się pisze po świecie, nie troszczą się o to — gardzą wszystkiém, a obwinąwszy się w myśl swoję stałą, w niéj żyją jak jedwabnik w usnutym kłębku, który mu świat zakrywa.
Cóż za przyczyna choroby?
Ciężkie do rozwiązania pytanie. — Albo niemoc umysłowa, albo lenistwo. Z dwojga jedno. Nie liczę bowiem do chorych tych, których jakieś nieszczęśliwe okoliczności zmusiły do zastanowienia się w biegu i pozostania w tyle od wszystkich.
Z niemocy umysłowéj, że znużenia, napada takie odrętwienie czasem; człek przejé się strawą umysłową, uczuje jéj nieposilność, nicość wszystkiego ludzkiego i założy ręce i siądzie i powie sobie — po co się uczyć, po co pracować? Co za cel? jaki skutek? na co? dlaczego? Taki człowiek, choć żyje ciałem, umarł głową — zaśpiewajcie mu — „Wieczne odpocznienie“; a nie łudźcie go; brak mu siły, bo mu brak ochoty i odwagi. Lecz gorzéj, gdy drugi siądzie z lenistwa na drodze postępu, i zaśnie, a przechodzący wołają go: — Wstań! — Idź z nami! Obudź się! — On nie słucha, bo ulubuje sobie sen i jadło i spokój i lękać się będzie pracy jak walki — myśli, jak cierpienia.
Takich u nas mnóstwo, niestety. Widzicie — widzicie, oto ich pełno dokoła, a każdy inną wskazuje godzinę jak zatrzymany zegar, każdy inaczéj pojmuje. Ten nie poszedł daléj nad pojęcia szkolne szóstéj klasy, ów twardo stanął na kursie liceum, inny nie ustępuje z uniwersyteckich wpojonych mu wyobrażeń, inny zna tylko literaturę czasów, w których miękkie, Bogu ducha winne, pisywał wierszyki do Dziennika Wileńskiego. — Ale któż tę rozmaitość wyliczy, kto wypowie! Obejrzcie się w każdą stronę, z każdéj strony wpadnie wam w oko biedny chory na tę nieuleczalną