pociągnąć w swoje koło i zarazić zawiścią. Nieszczęśliwy, gryzie paznogcie, żółknie, blednie, a tymczasem tworzy swój niecny paszkwil, którym obryzga wszystkich bez wyjątku, czasem nawet ostrożny zamiesza weń matkę i siostrę, aby się lepiéj ukryć przed zemstą. Zbliżył się ktoś do niego, przywitał go. — O! nie dość jeszcze nizko! Podał mu rękę. — O! nie szczerze zapewne. — Uśmiechnęła mu się kobieta. — Ona się odwróci i swój własny uśmiech wyszydzi. — Nie wierzy nikomu, na wszystkich się gniewa.
Wyszedł, pobiegł, poleciał, siadł u stołu, napisał paszkwil, rozrzucił. Teraz promienisty, szczęśliwy, słucha jego skutku, cieszy się jego powodzeniem!
Inny jest paskwilnik literat, ten czyta książki tak, jak tamten siedzi w towarzystwie, aby w nich wyszukał, czémby oplamił autora, czém-by mógł popsuć mu opinię, podać go w podejrzenia najsromotniejsze. Czyta i notuje. A jutro usiądzie i napisze mu list anonyme, rozrzuci ten list cichaczem, aby go wszyscy czytali! I nie myślcie, aby choć cień sprawiedliwości był w jego sądzie absolutnym, rozbójniczym, w nim tylko zawiść, w nim taka sprawiedliwość jak w nożu zbójcy, który cię zarzyna dlatego, żeś bogaty, że masz pieniądze, albo, że je miéć mogłeś. Aleś ty je nabył poczciwą pracą? Cóż z tego, on wszystko chce miéć darmo, on siebie tak ceni! On, on! co się dziwi, że mu dotąd posagów nie stawią!
Tak jest, gorączki téj pierwszą przyczyną jest zawiść, złość, które gromadzą się w głowie, na sercu i nie mogąc się wylać jawnie przed światem, bo ich nic nie usprawiedliwi, pękają tajemnie.
A lekarstwo na chorobę? spytacie. — Lekarstwo — następujące, niezawodne. Mocna frykcya na mięsistych częściach ciała po raz pierwszy; za drugim razem, ogolić głowę, krwi puścić i oddać ojcom bonifratrom. Jeśliby jeszcze raz zdarzyła się recydywa, nie wypuszczać już z ciupy. — To remedium gwałtowne, są i inne łagodne, w tych skuteczność trudno uwierzyć. — Napomnienie, zwrócenie uwagi na czynność samę i jéj znaczenie, wzbudzenie uczuć szlachetnych, nie wiem, czy co potrafią tam, gdzie już wyrzucił guz paskwiliczny na chorego. — Choroba raz przeszedłszy z zapalnéj w chroniczną staje się prawie nieuleczoną, a im indywiduum w lata postępuje, tém słabość widoczniéj w stan normalny przechodząc, nie daje się uleczyć, chyba śmiercią.
Paszkwile zjawiły się w Polsce podobno za Zygmunta Augusta, razem z Włochami, włoszczyzną, muzykantami i błaznami. Nie było ich w dawniejszych wiekach (o ile wiemy), nie godziły się z charakterem narodowym, musiano je posadzić, pielęgnować, aby
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/94
Ta strona została skorygowana.
73
CHOROBY MORALNE XIX WIEKU.