tym chwastem dobre pole zabrzydzić. Moc wielka tego rodzaju pisma doszła do nas z czasów Zygmunta III, któremu nie szczędzono wszelkiego rodzaju przysmaków i gdy jedni robili konfederacye, drudzy pisali konfederackie paszkwile. W późniejszych panowaniach jawiły się one z rzadka, nie były jednak bez przykładu, ale kultura ich wydoskonaliła się znacznie znowu za Stanisława Augusta. Pisali je nawet tak zwani poeci i literaci, i nadawali im powierzchowność wykwintną, dowcipem pudrowali, fryzowali żarcikami, stroili rymami bogatemi.
Od kilku lat z odrodzeniem się (tak zwaném) literatury odradzają się paszkwile. Zdało się nam u nas wspomniéć o nich, aby razem z listy anonimalnemi i recenzyami pseudoimiennemi w modę nie weszły, bo zwiastują zepsucie, bo wyrastają (że tak powiemy) na gnojach! Ze zgrozą, z postrachem zdarzyło się nam widziéć kilka podobnych pism, przebierających się w powiastki, w wierszyki, kryjących pod świetną sukienką ostre żądło. — Ale na Boga, to jakaś superfetacya szkaradna, nie krajowa, nie narodowa, nikomu nie pożyteczna, hańbiąca autorów, a dowodząca tylko ich złości i głupstwa. Zdaje mi się, że żart na bok, obejdzie się bez frykcyj i krwi puszczenia, a jedna chwila zastanowienia uleczy z téj brzydkiéj słabości.