Dla czegoż te sny i uczucia młodości tak piękne, uroczyste, tak poetycznemi odziane barwami, tak są nietrwałe i kruche? dla czego dojrzały człowiek chowając je w duszy, śmieje się z nich sam i urąga im, nie umiejąc poszanować świętéj niewinności wyobrażeń pierwszéj doby? Kiedyż w nas więcej jest uczucia, szlachetności zapału, miłości, poświęcenia i wiary we wszystko wielkie i piękne? wart że rozum i chłód późniejszy tych uniesień tak śmiesznych a tak wielkich swoją prostotą? Niestety! jestto tylko chwila w życiu... tylko chwila, któréj przeczeniem cała reszta dni zastygłych, znudzonych i obrachowanych; szalonym tylko, co mieli szczęście postradać przytomność w téj epoce, przeciąga się ona po za zwykłe granice. A z pod siwego włosa, jak się to dziwnie wydaje, ten rozkwit bujny, niepojęty, śmieszny a nieodżałowany! i któżby to nie dał skarbów lat późniejszych za zwrot jednéj godziny z tych dni uroczych, za jedno takie serca uderzenie, za jeden taki polot w niebiosa. Ale nic nie powraca! nic się nie powtarza! a czas żelazną ręką wiedzie nas na górę, na szczyt łysy z którego strąca... w wieczność.
O siło i potęgo młodości! która oświecasz jak promień słońca i słomianą strzechę, czyniąc z niéj złocone dachy i najpospolitsze lica mienisz w twarze aniołów i słowo ciche w hymn poetyczny przeradzać umiesz.