Strona:PL Kraszewski - Złote myśli.djvu/142

Ta strona została przepisana.

ma nos plaskaty, chłop bo głupi, pan, bo arystokrata jak mówicie.
Wyłączamy tyle, że w końcu nie zostaje nam na bliźnich, chyba rodzony brat i matka... reszta ani nas obchodzi ani się liczy. Chodziemy koło ludzi z niedowierzaniem, obawą, a co gorzéj ze strachem o nas samych i zbytniem a podłem uniżeniem tam, gdzie śmiałe a serdeczne słowo nawrócić by mogło.

Metamorfozy. T. II.




Kochać potrzeba bliźniego, ale mu pobłażać się nie godzi, tém mniéj sobie.

Metamorfozy. T. II.




Ludzkości całej szczęście, celem każdego z jéj członków najświętszym, że cała ludzkość twym bratem, a miłość bliźniego nie tylko obowiązkiem, nie tylko cnotą, ale prawem jest twojego bytu. Skoro z pod tego prawa pojedyńczy człowiek chce się wyłamać, spotykają go zawody i cierpienia bez celu, bez ratunku.

Tomko Prawdzic.




Niech kto pokaże nam na świecie naród, któryby myśl tak świętą „kochajmy się,“ tak wielką zamknął w dwóch słowach, bez których nie było biesiady, nie było przyjęcia. Coś w tem większego jest nad rozpasanie ducha, bo pragnienie świętości, harmonii, braterstwa na ziemi.......

*   *   *