dyametralnie sprzecznem z jego pojęciami. Tymczasem, mocno się myli, kto go ztąd sądzi. Wróg wszelkiej ostateczności, zarówno nienawidzi sporów jak i zbyt długich rozpraw, zwłaszcza w rozmowie. Nie ma do tego czasu ani ochoty. Dla niego pióro wszystkiem. A gdy widzi rzeczywistą potrzebę, wtedy występuje śmiało, nie oglądając się na nic i na nikogo. Prawda jest jego bożyszczem. Pochwały jak nagany zarówno zastawały go zawsze nieczułym. Pierwsze mogły mu robić przyjemność o tyle, o ile widział się zrozumianym; drugie mogły go chwilowo rozdrażniać, oburzać, jak każda niesprawiedliwość; lecz nigdy najmniejszego wpływu na jego zasady i dążności nie wywarły.
Prócz nieprzychylnych, często niedorzecznych krytyk, w rozlicznych czasopismach umieszczanych, Kraszewski miał w Żytomierzu wielką skrzynię, pełną bezimiennych listów, a między niemi mnóstwo obelżywych. Jedne czytał z litością, drugie z pogardą; lecz „nie zeszedł z drogi.“
Paulatim summa petuntur. Z godłem: „wytrwale a stale,“ Kraszewski postępował ciągle naprzód i doszedł do nieznanéj dotąd nikomu wysokości. Rodzaj powieściowy, który obrał sobie przeważnie, jako