Gdzież to dziś ta prastara odznaczająca nas gościnność, niekiedy utrudzająca ale zobowiązująca serdecznie, szczera, wylana, braterska? została po niéj pamięć tylko i szczątki po wsi zakątach — natomiast przybraliśmy obyczaj cudzy, w którym wiele jest popisu i próżności, formy wytworne, a serca ani za grosz.
Otóż i gość dawniéj, a gość dziś, była to wcale różna rzecz. Dziś gość to sąsiad, mniéj więcéj znajomy, mniéj więcéj niemiły (miły bardzo chyba rzadko) co przyjeżdża... napić się, nadrwić się, napatrzeć, a wyjechawszy za wrota, naśmiać z waszmości. Dawniéj gość, (krom sąsiada i znajomego co się gośćmi nie zwali) był to zbłąkany i strudzony podróżny, biedny jakiś starzec, w dalekiéj drodze znużony, któremu niestało chleba, grosza i sił. Przyjmowano go jak posłańca Bożego i gościnności obowiązki z powagą jak co świętego, do-