Strona:PL Kraszewski - Złote myśli.djvu/225

Ta strona została przepisana.

kiego współuczestnictwa w dziełach miłosierdzia, a na dogodzenie próżności i rzekłbym rozpuście zawsze się znajdzie choćby tysiące. Wiele rzeczy, bez których doskonale się umieli obchodzić ojcowie nasi, nam są dziś tak niezbędne jak chleb i woda, jak powietrze... a nie jeden syn szaraczkowego szlachcica co sam orał zagon swój za młodu, wyrósł dziś na takiego paniczyka, że żytni chleb go w zęby kole, a domowy dym mu śmierdzi.

Wieczory wołyńskie.




Zbytek to wyrodził największą plagę spółeczną dzisiejszych czasów, komedyę w życiu i kłamstwo nieustanne. Udajemy bogatych, choćby z ofiarą przyszłości, udajem wysoko urodzonych, udajemy wreście oświeconych ludzi, i ten snobizm rujnuje nas i upadla.

Wieczory wołyńskie.




Stary Rzym upadł zniewieściałością, moralne każdego narodu zniszczenie od niéj się poczynało; w ruinach państw, których dziś imię jest zagadką, odkopujemy dziś jeszcze dowody, że zbytek je strawił i przygotował ruinę. Od szarych sukni poczynała się era potęgi, na purpurowych kończyła, żelazo zdobywało, trawiło złoto.

Wieczory wołyńskie.




Zabija nas bezsilność, rozpieszczenie, zbytki i brak celu w życiu.

Dwa światy. T. I.