Nie ma serc lepszych i poczciwszych nad serca ludu naszego, ale je często zatwardza nędza, zamyka własny głód i pragnienie.
Mądrość kmiecia płynie wprost z ziemi matki, ssie on ją z jéj piersi wiecznie pełnéj, wyciąga z podań nieprzerwanych i ciągłego wpatrywania się w to, co go otacza. Wieśniak niczém się nie zdziwi, bo przywykł do nieustannych cudów, bo żyje otoczony niemi, każde zjawisko zwiąże z czemś słyszanem u kolebki, a choć nie wytłomaczy równie dobrze jak uczony, zrozumie je przecie po swojemu, patrząc nań nie suchem okiem badacza, ale sercem dziecka Bożego.
Niemal wszelkiéj nauki nasionko pierwotne wyrosło z doświadczeń wieśniaczych, skarbnica postrzeżeń tu się zbierała; pasterze i rólnicy policzyli pierwsze gwiazdy na niebie, szukali w ziołach lekarstwa, poznali zwierzę i rozkopali ziemię, dziś jeszcze nieraz poradzi się ich uczony i zdumieje niespodzianym tajemnicom, których z uśmiechem prostoty, słowo, wieśniak mu odkrywa.
Nie wszystkie ludu bajki, których słuchacie jak urojeń, czczych fantazyi, są dziecinnym wymysłem, to co w nich dziś śmiech uczonych zbudza, jest często zabytą tylko i zakrytą prawdą.