Strona:PL Kraszewski - Złote myśli.djvu/229

Ta strona została przepisana.

Żaden poemat nie wart śpiewki ludu nuconéj na polu z towarzyszeniem wiatru, skowronka, woni wiosennéj i słońca, a żadna powieść nie może iść w zapasy z prostą baśnią opowiadaną przy łuczywie, na wieczornicy lub doświtce.

Powieść bez tytułu. T. III.




Dziwicie się naszemu wieśniakowi, że czasem zepsuty, popełni występek; dziwujcie się raczéj jego cnocie. Maż on oświecenie, maż czas zastanowienia się nad sobą, maż obmyślnony chleb na jutro? Ciężka, ciężka jego dola. A kto jéj ulżyć się nie stara, ten wiele winien przed Bogiem i przed ludźmi.

Latarnia Czarnoksięzka. T. II. (Ser. I.)




Lud nie ma nauki, ale patrzy, czuje, doświadcza i szczerze się spowiada z prawdziwego człowieczeństwa swego, gdy my po większéj części jesteśmy fałszywi papierowi ludzie.

Dwa światy. T. I.




Są ludzie niestety, którzy utrzymują, że wieśniaka pan Bóg stworzył z innemi prawami i przeznaczeniem, z inną prawie naturą i do różnych losów, — nam się zdawało i zdaje zawsze, iż od przyjścia Chrystusowego na ziemię, wszyscyśmy i równouprawnieni do światła, do dobrobytu, do cnoty i do szczęścia — o ile go na ziemi się mieści.

Jermoła.