jakeśmy to widzieli wyżéj, nie został on od razu tak cenionym, jak zasługiwał. „Na drodze literackiéj były dlań liście laurowe i ciernie — powiada Estreicher, bibliotekarz uniwersytetu Jagiellońskiego. Petersburskie, warszawskie i wileńskie czasopisma nie uznawały talentu jego. Lwów zniemczony nie zwracał nań uwagi. Pierwszy Kraków stanął po stronie powieściopisarza. Poeta Wasilewski jeszcze w 1837 roku (a więc wtedy, gdy Kraszewski liczył dopiero 25 lat życia) zapowiedział, czem on jest i będzie; i krytycznie rozjaśnił potęgę jego zdolności. Za nim dopiero poszedł Grabowski, który go zrazu ochłostał, potem uwieńczył. Tygodnik petersburski w roku 1837—38, był polem szermierki zajadłéj, która skłoniła męża wielkiéj zacności, księdza L. Trynkowskiego, jeszcze przed czterdziestu laty stanąć w obronie Kraszewskiego.“ Świątobliwy ten kapłan tak się o nim wyraził:
„Co zaś do mnie, i mówię i powtarzam jeszcze:
Daj nam Boże i takie pisarze i wieszcze,
Jako ten wieszcz i pisarz śmiały, rzeźwy, płodny,
Kraj nasz piórem z krajami walczyć będzie godny.“
Ś. p. Alexander Groza w czasach pierwszéj młodości Kraszewskiego mawiał:
„Zobaczycie, że ten człowiek wyrośnie na olbrzyma.“