Strona:PL Kreczmar - Kwestja agrarna w starożytności.pdf/17

Ta strona została przepisana.

starą rodową arystokracją a nową pieniężną dokonywała się częściowa asymilacja. „Spójrzmy na barany, muły i szlachetne konie — woła poeta reakcji szlacheckiej z Megary: zwierzęta mają wzgląd na rasę. U ludzi inaczej: szlachcic bez sromu bierze za żonę córkę człowieka z gminu, gdy liczy na duży posag; szlachcianka nie wstydzi się poślubić zamożnego prostaka; nad klejnot woli pieniądze“. „Bogactwo krew szlachecką miesza z gminną. Obywatelstwo spodlało. I nie dziw: szlachetne i pospolite — wszystko poplątało się i pogmatwało“. Wśród rywalizacji z mieszczaństwem arystokracja ziemska musiała zmieniać system gospodarki wiejskiej, stosując do niej mieszczańskie praktyki i sposoby. Chodziło teraz już nie o produkty na zaspokojenie bezpośrednich potrzeb własnego gospodarstwa, ale o towar na sprzedaż i o zysk handlowy. Niewielką część gruntów przeznaczano pod orkę, gdyż konkurencja sprowadzanego z kolonji i z za granicy zboża obniżała cenę krajowego; powiększano natomiast kulturę drzewa oliwnego, wina, warzyw i owoców, jako artykułów, mających popyt nie tylko na miejscowym, lecz i na zamorskich rynkach. Nie wszystka bynajmniej szlachta mogła dotrzymać kroku mieszczaństwu w pogoni za nowem pieniężnem bogactwem. Ostawali się możniejsi posiadacze większej własności. Ubożsi tracili ziemię i częściowo deklasowali się, powiększając kadry mieszczaństwa lub przechodząc do szeregów włościańskich, albo z wojaczki czynili sobie rzemiosło, najmując się do oddziałów, eskortujących wyprawy kupieckie i kolonizatorskie, jak poeta Archiloch z Parosu, ryzykując, że ich „czubaty Trak w jasyr uprowadzi“, gdzieś na obczyźnie