Strona:PL Kreczmar - Kwestja agrarna w starożytności.pdf/61

Ta strona została przepisana.

drobnemi działami nazywano trwonieniem dobra publicznego“. Z większym pożytkiem dla skarbu byłaby sprzedaż na własność całego gruntowego „funduszu“; czegoby się sprzedać nie dało, należałoby wypuścić w dzierżawę, nie drobnemi jednak działami, ale dużemi kompleksami, gdyż tylko taki sposób eksploatacji byłby istotnie produkcyjny. Na małym kawałku ziemi ubogi gospodarz pędzić wszak musi nędzną egzystencję, uciskany i wyzyskiwany przez bogatych sąsiadów, i nie może zgoła płacić regularnie podatków państwowych. Inaczej rzecz się ma z wielką własnością i wielką dzierżawą, która pozwala na wszelkiego rodzaju meljoracje i stosowanie racjonalnych metod gospodarczych. Poco gwałtem starać się utrzymać to, co samo życie skazało na zagładę? Duże majątki dawać winny skarbowi znaczne dochody. Ubodzy, którzyby tracili daremnie siły, walcząc o byt w swych małych gospodarstwach, mogliby jako żołnierze otrzymywać z tego źródła obfity żołd, lub w czasie pokoju wystarczające do zaspokojenia najpilniejszych potrzeb wsparcie, wreszcie zarobki w przedsiębiorstwach, któreby państwo, odpowiednie środki posiadłszy, zainicjować i prowadzić mogło. Rozłam, wynikły w obozie popularów na tle kwestji agrarnej, ułatwił reakcji zatamowanie prac komisji triumwirów: w r. 129 były przewódca popularów Scypjo Afrykański przeforsował w zgromadzeniu ludowem wniosek, który związane z konfiskatami i asygnacjami gruntowemi procesy przekazywał konsulom, co komisję czyniło zależną od magistratów i senatu. Niedość na tem. Tenże rozłam zmusił Kajusza Grakcha do poważnego przeinaczenia Tyberjuszowej reformy. Czyniąc ustępstwa na rzecz