Strona:PL Kronika Jana z Czarnkowa 164.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—  138  —
68. Co robił Świdwa, kasztelan nakielski, wszedłszy do miasta Poznania.


Tegoż dnia kasztelan Świdwa, wkroczywszy do miasta Poznania, dostał się za pomocą drabiny przez okno do wielkiej drewnianej izby[1], pod zamkiem poznańskim stojącej, i postawił w niej straż zbrojną, w tym celu, aby nikt z zamku nie mógł przyczyniać mieszczanom niepokoju; wszelako nie mógł przez to przeszkodzić załodze, że przez bramy zamkowe wychodziła nazewnątrz w pole i żywność tam zrabowaną wnosiła do zamku. Tym sposobem ani on, ani mieszczanie nie mogli wyrządzić oblężonym w zamku żadnej szkody, a tylko (Świdwa) pustoszył wsie kościoła poznańskiego, szczególnie kapituły; między niemi nieludzko spustoszył i dwie wsie moje, mianowicie Jankowo i Michowo, które trzymałem od kapituły. Nareszcie, kiedy wielu zaczęło go strofować, że tak po nieprzyjacielsku nastaje na pustoszenie dóbr kościelnych, posiadłości zaś swoich przeciwników obawia się ruszać, i gdy namawiano go, aby zaprzestał niszczyć dobra kościelne, Świdwa napadł na wsie starosty Domarata, Pierzchno i Kromolice, oraz niektóre inne, należące do stronników tegoż starosty, i nieustannie je pustoszył. Ze swej strony Domarat z Międzychostu, Wielunia, Międzyrzecza, Zbąszyna i Kiebłowa, oraz Grzymała z Oleśnicy kostrzyński i Andrzej ze Świeradowa kamieński kasztelanowie, a także Wierzbięta ze Smogulca i Teodoryk z Margunina, wypadając z zamku nakielskiego, który im Domarat powierzył, jako też wielu innych z Łabiszyna, synowie i bracia Alberta, wojewody kujawskiego, i Hektora, niegdyś sędziego kujawskiego z Pakościa, — nieustannie po nieprzyjacielsku grabili i pustoszyli ziemie polskie w okolicach Gniezna, Klecka, Swanowa, Żnina i Kiszkowa, około Wronek, Szamotuł, Buka i Grodziska, biorąc lu-

  1. stuba.