Strona:PL Krzak dzikiej róży (Jan Kasprowicz).djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.

III.

Tak przedwiecznych ech kapele,
tak melodje pierwszych tchów
Rozlewają się w bezmiarze,
jak brzęczące roje pszczół...
Naodziani w śnieżne biele,
w blaskach lodu wkoło głów,
Przysłuchują się pieśniarze,
śród zaklętych drzemiąc kół.
 
Matterhorny, Miszabele
chłoną dźwięki własnych słów,
Aletsch, Eiger z Mnichem w parze —
Duch ich ciała w jedno skuł —,
Jungfrau, pierwsza w tym kościele,
w którym spoczął wieczny huf,
Finsteraarhorn w groźnym czarze,
wpół w gleczerach, we mgłach wpół.