Strona:PL Krzak dzikiej róży (Jan Kasprowicz).djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

VII.

Legje roboczych starły już swe moce,
Śpiesząc na zagon nieuchwytnych rojeń;
Krew się polała, padły łzy sieroce,
A chwasty rosną na miejscu uznojeń
I tylko wiecznie ta gwiazda migoce,
Co, mając w sobie jak gdyby upojeń
Tęgość trującą, pcha wciąż nowe siły
Za swemi błyski na kraniec mogiły.

Oblany ogniem niezdrowych rumieńców,
Jak liść, z topoli opadły, przegniły,
Długie już wieki leci tłum szaleńców,
Ginąc po drodze, którą mroki śćmiły,
Choć mu się zdaje, że przed nim bez końca
Smug swój rozwija złota jasność słońca.