Strona:PL Krzak dzikiej róży (Jan Kasprowicz).djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

W promień duchowie, pozostańcie ze mną
Sieroctwa mego chmurę rozerwijcie ciemną!..“

Ona jest przy mnie! Ona, Litość wielka,
W ucieleśnionych objęciach mnie trzyma;
Jak chemicznego rozczynu kropelka,
Wżera się w serce swojemi oczyma!
Piecze ta rana i pierś się rozdyma
Od tłumom sytym nieznanej boleści;
Lice blednieje, jak trawa, gdy zima
Swe przyjście pierwszą śnieżycą obwieści,
Jak kwiat ostatni, żywej pozbawiony treści...

I rozmiłowan w dziewicy bolesnej,
Jak ów kochanek, gdy go złamią zmysły
U stóp wybranej, — jak ów powój wczesny,
Kiedy się czepia gałęzi, obwisłej
Nad jego kwiatem, z którego wytrysły
Zdroje zapachów, zwracam się w jej stronę,
Chwytam się rąk tych, co mi czoło ścisły,
Otwieram usta i oddech jej chłonę,
Choć jeszcze bardziej pali piersi rozpalone...

Padam na ziemię i znów się podnoszę,
W pas obejmuję i patrzę w te oczy,
Gdzie tak piekące skrzą mi się rozkosze,
Całuję usta, gładzę splot warkoczy,