Cóż mi Panie, żem lepszy od cieni? W ich tłumie
ognia Twoich objawień rozróżnić nie umiem
od cieni, które we mnie i wśród których błądząc
jestem sercem ciemności i ciemności żądzą.
Kiedy przezemnie wołasz, jakże ja ostaję,
kiedym jest sam dla siebie obiecanym krajem.
I cóż mi, żem szkatuła, w której nic już więcej
ponad głos w niej zamknięty i złoto uświęceń.
Ja nie okrętem Tobie, bo gdzie by mi unieść
Twój czas nienazywany, Twoje sny — zrozumieć.
Ja sam we śnie płaczący, skuty małym strachem,
przybity niebem znaków jak zwalonym dachem.
Ja sam w tym śnie rzucając ramionami w ciszę
sam swoich dni nie umiem, swych ramion nie słyszę.
Przywróć mi Panie siłę zamyśleń skupionych,
gdzie mimo trwóg świadomość ręce są jak dzwony
poważne, morzem brzmiące, a światem serdeczne
co choć w nim, to ponad nim blaskiem — ostateczne.
- ↑ Jerzemu Andrzejewskiemu.