Strona:PL Krzysztof Kamil Baczyński - Kodeks 42-44.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.

∗             ∗
Oddycha miasto ciemne długimi wiekami,

spowiada miasto ciemne dawnych grobów żałość;
rozrąbane żelazem, utulone snami
nienasycone płaczem, niespełnione chwałą.

Nie wierz, jeżeli ci się ulice pogłębią
i staną się jak otchłań, w której śmierć się przyśni
powierz swą myśl mieniącym się nad nią gołębiom
i obłokom kwitnącym jak gałęzie wiśni
i chmurom, które zawsze te same tam w górze
jak oblicze tęsknoty wykutej w marmurze.

Nie wierz nawet pragnieniom jeśli cię zawiodą
nad brzeg spalonych domów i każą ci skoczyć
przez wytłuczone okno do czarnych ogrodów,
ażeby na shańbione prochy — zamknąć oczy.

Ale uwierz tym głazom, co z kamieni bruku
jak psy zdeptane wyją i krwią ludu chluszczą
i rwą się niepomszczone i o bramy tłuką,
O! niech ci one będą jako słowa ustom,
niech ci wydrapią czułość z wzroku i krew z rany,
abyś kochając wielu sam był pokochany.

O pij, pij te ciemności z zawalonych ruder,
przyjmij w siebie to miasto gromów, które biją,
tych Kilińskich, Okrzejów, jak oskardy trudu
i kiedy runą w bruki — niech w tobie ożyją.

Stań się krzywdą, i zemstą, miłością i ludem
O! chwyć, za miecz historji i uderz!, i uderz!

II?/ 43.