Przebudziły się w nas zwierzęta
i duchy mleczne się budzą.
W dzień podobni jesteśmy złym ludziom,
w noc zwierzętom płonącym w cierpieniu,
to znów bestiom krzyczącym w rui,
to znów cierniom w swych oczach człowieczych;
rozdzielonym, niespokojnym i czułym
ciała ciążą jak twarde rzeczy.
A na niebie chmur bitwa łagodna,
a na ziemi chrzęst kości i stali.
Jakichśmy warg otchłanie całowali,
że ssą nas w grób złe i głodne.
Jak przemierzyć ten lęku obszar
od bojowisk odedrzeć nieboskłon.
Ludzie źli, ziemia dzika — coraz młodsza —
— dziecko niedobre co zabija troską.
Rozerwały się miłości jak korzenie.
Nachmurzone stoją burze — drżąc.
Tylko jeszcze tchem, co idzie z ziemi
wbiliśmy naoślep harpun rąk
porywani przez wyjący mroków pożar
jak zwierzęta co za kratą śnią,
których pragnień żaden czas nie zmoże.
20 / IV / 43r.