Po morzu, gdzie ryby jak jaskry
pryskały w górę i wgłąb
na korabiu z koralów jasnych
panieneczki błękitne się śmiały
na skrętach srebrnych trąb
loki lotne jak obłoki kołysały
na przejrzystych muszelkach rąk.
Wyspy ciepłe kwitły jak żółw,
mewy szybkie, ostre jak igły
szyły ciszę, to ją cięły na pół
i u wody przypięte stygły.
Zaśpiewaliśmy pierwszą pieśń
zaśpiewajmy rapsod jak chmura:
zapadali się ogromni, aż po śmierć,
do ciężkiego dna na czarnych sznurach.
Wyciągały ich dłonie krzepkie
całych w kuli srebrnej jak lód
w dłoniach mieli perły od krwi lepkie
oczy mieli smutniejsze niż chłód.
I prosili głosem smukłym: tam
chcemy na dół wrócić gdzie śpiewnie
rosną ciała wygiętych gam
i szumiące jak ulewa modrzewie.
A na dnie płakali jak dzwonek,
powracali jak pęcherz wodny
i milczeniem tylko wiało od nich,
usta ziemi całowali zielone.
I na ląd wesoły nie zeszli,
i na dno nie spłynęli jak kamień,
tylko byli jak wzniesione ramię
kołyszące się to wzwyż to w głąb.
Panieneczki błękitne się śmiały
Strona:PL Krzysztof Kamil Baczyński - Kodeks 42-44.djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.
BALLADA MORSKA