Strona:PL Krzysztof Kamil Baczyński - Kodeks 42-44.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.
ODDECH WIOSENNY.


W tej porze zmierzchu woda i światło
tworzą postaci wiotkie i czyste
ciszy jezioro, po którym spływa,
jakby po nici, obłoku listek.

Moje zwierzątka jak kwiaty ciepłe
wiatr was wysiewa i rozdmuchuje
w wielkie centaury, lwy, które krzepną
pod powiekami co ledwo czują,
czy to się woda przetacza górą,
czy to powietrza nagrzane chóry.

Jakże daleko wojna i życie.
O zapomnienie krótkie jak myśli!
Ale się czuje tę czarną chmurę
odległą tylko o drżącą szybę,
o białe żagle kwitnącej wiśni.
Moje rośliny! pod powiekami
ledwo je zamknę, nim się uchylą,
oddech zdobędę spojrzę za wami
związane z ziemią piękne motyle.

Wiem, że pod wami coraz to więdną
ciała bolesne — sprężone pręty,
że się pod wami złe armie kłębią,
i że wraz z niemi omijam świętość.

Ale w tej porze woda i światło
tworzą postaci wiotkie i smukłe
chyba, że duchy ciężkie przefruną,
nagle uderzą jakby się stłukły
niebios zwierciadła, obłoki runą
i znów jak woda bliźnią się miękko
pod wyciągniętą topoli ręką.

Wiem, że nim oczy zamknę, otworzę,
mogę jak pień się obrócić w popiół,
ale mi jeszcze ten oddech srebrny,
oddech muzyki nim się zatopią
miasta i ludy, nim wrzask rozedrze