Ta strona została uwierzytelniona.
nad koralowy wodopój,
gdzie jak senne zwierzęta — łapą
przecierały znużone oczy,
zanurzały pyski w spokój,
w aksamitne fale nocy.
Czegóż więcej potrzeba, gdy głos twój
budził gór żelazny obryw?
Czegóż więcej trzeba oczom modrym
że tak w smutek patrzyły prosto,
że aż śmiercią lodowatą wiało od nich?
Nosił Tytan w piersiach mocnych
urojone w groźną noc narodzin
smutne serce wykarmione na wyjących wichrów głodzie,
smutne serce wybujałe na lamentach ptaków nocnych
na modlitwach psów — rzucanych w tarczę snów okrągłą