dawano, lub takichże przyjaciół porzucano, tego nie widziałem wcale.
W następnej, jak mi się zdawało, rozmowie dawał także Sokrates rozsądne wskazówki odnoszące się do wyjaśnienia tej kwestyi, jakichto przyjaciół warto sobie zjednywać.
Powiedz mi, Krytobulu[1], — mówił Sokrates, — gdyby zbywało nam na dobrym przyjacielu, w jaki sposób staralibyśmy się znaleźć go sobie? Czy nie powinnibyśmy przedewszystkiem szukać człowieka, który panuje nad swym żołądkiem, pragnieniem, żądzą zmysłową, snem i lenistwem? Wszak człowiek, opanowany przez te namiętności, nie jest w stanie spełniać obowiązków, ani względem siebie, ani względem przyjaciela.
— Bez wątpienia nie jest w stanie.
— Czy zatem, zdaniem twojem, nie należałoby odrzucić przyjaźni tego, kto pozostaje pod władzą takich namiętności?
— Koniecznie, Sokratesie.
— A czy dalej nie zgodzisz się z tem, że i ten również jest uciążliwym przyjacielem, kto, kochając
- ↑ Syn Krytona, o którym już była mowa w ks. I, 3, 8.