Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/108

Ta strona została przepisana.

się w dużych wydatkach, nie umie panować nad sobą, lecz owszem zawsze potrzebuje pomocy bliźnich, a, otrzymując coś od nich, nie jest w stanie im oddać; jeśli zaś nic od nich nie dostaje, nienawidzi tych, którzy mu nie dają?
— Zgadzam się z tem zupełnie, Sokratesie.
— Czy więc nie należałoby odrzucić i jego przyjaźni?
— Naturalnie, należałoby odrzucić.
— A co dalej myślisz o takim człowieku, który umie wprawdzie zarabiać pieniądze, lecz pożąda ich wiele i wskutek tego jest przykrym w stosunkach, gdyż sam chętnie bierze od innych, ale oddawać nie chce?
— Podług mnie, taki człowiek jest jeszcze gorszy od poprzedniego.
— Co zaś powiesz, Krytobulu, o tym, co zaślepiony żądzą zarobku nie ma czasu na nic innego, jak tylko na to, z czego sam może zyski ciągnąć?
— I od tego, zdaniem mojem, zdala się trzymać należy, gdyż stosunek z nim byłby bez pożytku.
— A o takim, co jest kłótliwy i gotów przysporzyć licznych wrogów swym przyjaciołom?
— Także i jego unikać potrzeba.
— Jeżeli zaś kto jest wolny od tych wad, lecz nie myśli wcale o odwdzięczeniu się, choć chętnie przyjmuje dobrodziejstwa od innych?
— Ten także nie przedstawia żadnego pożytku, Sokratesie.
— Kogóż jednak zdecydujemy się wziąć sobie za przyjaciela?
— Sądziłbym, że tego, co przeciwne tym wadom posiada zalety, co umie panować nad swemi