Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/115

Ta strona została przepisana.

i, będąc nim, próbuj ubiegać się o wszechstronnie doskonałych przyjaciół. A może i ja zdołałbym ci coś pomódz w tem ubieganiu się o ich przyjaźń, gdyż jestem biegły w sztuce wzbudzania miłości. Jeżeli bowiem pożądam stosunku z jakimiś ludźmi, to wszystkie myśli moje skierowane są ku temu, aby przez swą miłość dla nich pozyskać ich miłość, aby swą tęsknotą za nimi, budzić w nich tęsknotę po sobie, aby wreszcie przez chęć obcowania z nimi wywoływać w nich toż samo uczucie. Lecz, o ile widzę, będzie i tobie to potrzebnem, jak tylko zapragniesz zawrzeć z kim przyjaźń. Nie kryj się więc z tem przede mną, jakich ludzi przyjacielem chciałbyś zostać. Ja bowiem, starając się przypodobać tym, którzy mnie się podobają, posiadam, jak sądzę, dość doświadczenia w sztuce jednania sobie ludzi.
— Oddawna zaiste, Sokratesie, pragnę posiąść tę sztukę, zwłaszcza jeżeli jedna i ta sama sztuka wystarcza mi do jednania sobie zarówno ludzi dzielnych duchem, jak i tych, którzy ciałem są piękni.

— Jednakże, Krytobulu, sztuka moja nie posiada wcale środka na to, aby zmusić ludzi pięknych do pozostawania w spokoju, gdy ktoś wyciąga ku nim swe ręce. Jestem przekonany, że dlatego właśnie ludzie uciekali od Scylly[1], że ta wyciągała ku nim swe ręce; przed Syrenami zaś, ponieważ nie wyciągały ku nikomu swych rąk, lecz zdala wabiły swym

  1. Miał to być straszny potwór o 12 przednich nogach i 6 paszczach, przebywający w grocie n wejścia do zatoki Sycylijskiej (teraz Messeńskiej), naprzeciwko Charybdy i chwytający żeglarzy, z przepływających okrętów (Hom. Odysseja XII, 85—100).