Ujrzawszy raz po długiem niewidzeniu się innego starego przyjaciela, zapytał się go Sokrates:
— Zkąd przybywasz Euterze?
— Pod koniec wojny[2] wróciłem, Sokratesie, z obczyzny, obecnie jednak przybywam z miasta. Gdy bowiem zostaliśmy wyzuci z posiadłości naszych poza granicami kraju, w Attyce zaś ojciec nic mi nie zostawił, widzę się zmuszonym teraz, po powrocie do domu, pracą rąk na chleb zarabiać. A to wydaje mi się lepszem, niż prosić kogokolwiek z ludzi, zwłaszcza gdy nic nie posiadam, na co mógłbym pożyczkę zaciągnąć.
— Jak długo, sądzisz, Euterze, służyć ci będą siły, aby pracą zarabiać na swoje utrzymanie?
— Niewątpliwie, niedługo.
— Jednak widocznem jest, że nawet, gdy się postarzejesz, będziesz potrzebował wydawać, a tymczasem nikt nie zechce dać ci wynagrodzenia za twoją ręczną pracę.