— Twierdzę to przynajmniej, że człowiek mający przewodnictwo nad czemkolwiek, czy będzie stał na czele domu, czy też chóru albo państwa i wojska, może być dobrym kierownikiem, jeżeli tylko zna odnoszące się tu potrzeby i jest w stanie je zaspokoić.
— Nigdy, zaiste, nie myślałem usłyszeć od ciebie, Sokratesie, że dobrzy gospodarze domów mogą być także dobrymi wodzami.
— A więc zaraz rozpatrzmy zadania każdego z nich, aby wiedzieć, czy są one jednakowe, czy różnią się w czemkolwiek?
— I owszem, Sokratesie.
— Czy nie jest więc wspólnem ich zadaniem urobienie zależnych od nich ludzi tak, aby ci byli im posłuszni i ulegli?
— Rozumie się, że tak.
— Albo powierzanie poszczególnych spraw tym, co są w stanie je wykonać?
Tak, Sokratesie, jest i to ich wspólnem zadaniem.
— Sądzę dalej, że i wymierzanie kary na złych i wynagradzanie dobrych należy zarówno do gospodarza domu, jak i do wodza.
— Tak jest w zupełności.
— A czy nie będzie wspólną im obu zaletą — umieć zjednywać sobie życzliwość przyjaciół?
— Tak, jest i to ich zaletą.
— Czy nie zdaje ci się, Nikomachidesie, aby było pożytecznem dla nich obu pozyskanie sobie sprzymierzeńców i pomocników?
— Zdaje mi się, że jest to bardzo pożyteczne.
— Czy nie powinni także obydwaj strzedz tego, co mają w swem rozporządzeniu?
Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/144
Ta strona została przepisana.