Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/156

Ta strona została przepisana.

mierzał więc występować, jako mówca przed narodem, a nikt z krewnych i przyjaciół nie był w stanie odwieść go, aby nie narażał się na zepchnięcie z mównicy i wyśmianie. Dopiero Sokrates, który był życzliwie usposobionym dla niego, dzięki stosunkom z Charmidesem, synem Glaukona[1], i z Platonem, odwiódł go od tego zamiaru. Spotkawszy się z Glaukonem, zatrzymał go i, aby wzbudzić w nim chęć posłuchania słów swoich, odezwał się naprzód w ten sposób:
— Postanowiłeś podobno, Glaukonie, zająć u nas przodujące stanowisko w państwie?
— Tak jest, Sokratesie.
— Wybornie, Glaukonie, gdyż ze wszystkiego, co może być udziałem ludzi, to jest najpiękniejsze. Widoczną jest bowiem rzeczą, że, jeżeli tego dopniesz, będziesz mógł nie tylko osiągnąć wszystko, czego pragniesz, ale także będziesz w stanie wspomagać przyjaciół, podniesiesz znaczenie domu rodzinnego, powiększysz potęgę ojczyzny, staniesz się sławnym naprzód w własnym kraju, a potem w Grecyi, a nawet może i po za jej granicami podobnie, jak Temistokles, i gdziekolwiek się znajdziesz, będziesz zwracał na siebie oczy wszystkich.
Wielce był dumny Glaukon, słysząc te słowa, i chętnie się zatrzymał. Wtedy Sokrates tak rzekł:
— Czy nie jest to rzecz jasna, że, chcąc być szanowanym, powinieneś przynosić pożytek swemu krajowi?

— Tak jest w rzeczy samej.

  1. Ojciec matki Platona.