Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/162

Ta strona została przepisana.

lęka się wystąpić przed narodem i poświęcić się sprawom publicznym, rzekł do niego:
— Powiedz mi, Charmidesie, jak uważałbyś takiego człowieka, który, będąc w stanie odnosić zwycięstwa w walkach, przynoszących w nagrodę wieniec, i tym sposobem nietylko sam dostąpić zaszczytu, ale także ojczyźnie swej zdobyć większą sławę w Grecyi, nie chciałby brać udziału w tych walkach?
— Oczywiście uważałbym go za człowieka zniewieściałego i lękliwego.
— A czy nie słusznie uważany być może za lękliwego ten, kto, mogąc zająć się sprawami państwa, przyczynić się do wzrostu jego potęgi i samemu przez to zyskać cześć ogólną, boi się podjąć ten ciężar?
— Być może; lecz dla czego pytasz się mnie o to?
— Bo zdaje mi się, Charmidesie, że, choć posiadasz odpowiednie po temu siły, wahasz się jednak poświęcić je sprawom państwa, a przecież są to sprawy, w których, jako obywatelowi, należy ci koniecznie wziąć udział.
— Przy jakiejto okoliczności poznałeś, Sokratesie, owe zdolności moje, że masz takie zdanie o mnie?
— Przy spotkaniach, jakie miewasz z ludźmi, zajmującymi się sprawami państwa; widzę bowiem, że dobrą dajesz im radę, gdy zwrócą się o nią do ciebie w jakiejś sprawie, i trafne robisz im zarzuty, gdy błąd jaki popełnią.
— Nie jest jedno i to samo, Sokratesie, prowadzić rozmowę w zebraniu prywatnem i staczać walkę wobec tłumu.