Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/165

Ta strona została przepisana.

słów, ale jak człowiek przeświadczony, że spełnia w zupełności swą powinność[1].
Arystyp mianowicie zapytał się Sokratesa, czy zna jakie dobro, aby w razie, gdy ten wymieni mu pokarm, napój, pieniądze, zdrowie, siłę, odwagę lub coś innego w tym rodzaju, dowieść mu wówczas, że to dobro bywa czasem i złem. Lecz Sokrates, wiedząc, że w razie jakiejś dolegliwości, szukamy środka, któryby ją uśmierzył, odpowiedział mu w sposób, w jaki najlepiej jest odpowiadać[2]:
— Pytasz mnie może — zaczął Sokrates — czy znam co dobrego na febrę?
— Bynajmniej — odrzekł Arystyp.
— A więc może na zapalenie oczu?
— Także nie.
— Może na głód?
— Ani nawet na głód.
— Otóż, jeśli się pytasz, czy znam jakie dobro, które na nic nie jest przydatne, to nie znam żadnego i nie pragnę wiedzieć o nim.
Innym razem pytał się go Arystyp, czy zna jaką rzecz piękną.
— O! i wiele nawet — odpowiedział Sokrates.
— A czy wszystkie podobne są do siebie?

— Przeciwnie, Arystypie, niektóre nawet są zupełnie niepodobne.

  1. T. j. poszukuje prawdy, w przeciwieństwie do sofistów, którym nie tyle szło o samą prawdę, ile o to, aby zwyciężyć przeciwnika za pomocą fałszywych wniosków.
  2. Objaśniał mianowicie pojęcie dobra nie absolutnie, lecz względnie, dowodząc, że jest dobrem to, co jest dla nas pomocnem przeciwko przykrościom.