Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/181

Ta strona została przepisana.

czajnej sukni i stroju, a prócz tego znaczną liczbę dobrze wyglądających służebnic, na których także nie było widać zaniedbania i wreszcie cały dom pod każdym innym względem bogato urządzony, zwrócił się z temi słowy do Teodoty:
— Powiedz mi, Teodoto, czy posiadasz majątek ziemski?
— Bynajmniej.
— Lecz, zapewne, dom, przynoszący dochód?
— I tego nie posiadam.
— To może masz jakie robotnice u siebie?
— Nie mam i robotnic.
— Skądże więc otrzymujesz środki do życia?
— Gdy ktoś ofiaruje mi swą przyjaźń i zechce mi robić przysługi, to jest moje utrzymanie.
— Piękny to, zaiste, majątek, Teodoto, i daleko korzystniejszy, niż posiadanie owiec, kóz i krów, — mieć stado przyjaciół.
— Lecz czy tylko na los szczęścia się spuszczasz, Teodoto, gdy jaki twój przyjaciel, jak mucha, krąży około ciebie, czy też i sama robisz jakie starania, aby go pozyskać?
— Jakże jabym mogła, Sokratesie, wynaleźć na to jaki środek?
— Daleko prędzej, zaiste, niż czynią to pająki i to zupełnie słusznie. Wszak wiesz, Teodoto, że pająki polują na zdobycz, z której żyją: snują oni mianowicie cienką pajęczynę i żywią się tem, co w nią wpada.
— Więc i mnie radzisz sporządzić takie sidła?
— Nie trzeba, oczywiście, myśleć, Teodoto, że się tak wprost upoluje najcenniejszą zdobycz, jaką są przyjaciele. Czy nie widzisz, że ludzie, polując nawet