Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/200

Ta strona została przepisana.

— Tak jest, Sokratesie, zbieram je ciągle jeszcze, dopóki nie posiądę ich, jak tylko można, najwięcej.
— Podziwiam cię, zaiste, Eutydemie, że nie wolałeś zdobyć raczej skarby złota i srebra zamiast skarbów mądrości. Widocznie więc jesteś zdania, że złoto i srebro nie robią wcale ludzi lepszymi, że, przeciwnie, myśli ludzi mądrych wzbogacają w cnotę tych, którzy te myśli sobie przyswoili.
— Słysząc to, Eutydem był bardzo uradowany, gdyż sądził, ze Sokrates znajduje dobrym jego sposób poszukiwania mądrości. Lecz Sokrates, spostrzegłszy radość Eutydema z powodu owej pochwały, tak dalej mówił:
— W czem ty, Eutydemie, chcesz się tak odznaczyć, że zbierasz owe pisma?
A gdy Eutydem milczał, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć, Sokrates znowu go się zapytał:
— Czy nie pragniesz czasem zostać lekarzem? Wszak wiele jest także pism lekarskich.
O! bynajmniej, świadkiem mi bóstwo.
— To może chcesz, Eutydemie, zostać budowniczym? Wszak i to zajęcie wymaga człowieka wykształconego.
— Wcale tego nie pragnę.
— Może pragniesz zostać dobrym geometrą, jak Teodor[1]?
— Nie, i geometrą być nie chcę.
— Więc może astrologiem?

— Lecz Eutydem i temu zaprzeczył.

  1. Rodem z Cyreny w Afryce — uczył Platona gemoetryj.