Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/219

Ta strona została przepisana.

każdego, kto zuchwale odważy się patrzeć na nie. Przekonasz się także, że i słudzy bogów nie są widzialni: wprawdzie jest widocznem, ze piorun spada z góry, że druzgocze wszystko, co napotka, ale tego, kiedy nadchodzi, kiedy uderza i znika, nie widzi się. Podobnież samych wiatrów nie widzimy, widzialnymi są tylko ich skutki, i uczuwamy ich przybliżenie się. Dalej, chociaż jest widocznem, że dusza ludzka, która więcej, niż jaka inna część ludzkiej istoty, ma źródło swe w bóstwie, panuje w nas, jej samej jednak nie widzimy. Rozważając to wszystko, nie trzeba lekceważyć rzeczy niewidzialnych, ale z tego, co się dzieje, wnioskując o ich potędze, należy czcić bostwo.
— Co do mnie, Sokratesie, wiem dobrze, że bynajmniej lekceważyć bóstwa nie będę. Niepokoi mnie to jednak, że nikt z ludzi nie odpłaca się bogom za ich dobrodziejstw a odpowiednią wdzięcznością.
— Niech cię to nie trwoży, Eutydemie; wszak wiesz, że bóg delficki, gdy ktoś go się pyta, jak pozyskać łaskę bogów, odpowiada: „Stosownie do zwyczajów kraju.“ Wszędzie zaś niewątpliwie jest w zwyczaju zyskiwać łaskę bogów ofiarami, wedle możności. Czy mógłby zaś kto lepiej i z większą pobożnością uczcić bogów, jak spełniając ich rozkazy? Nie należy jednak być mniej gorliwym, niż możność pozwala; kto bowiem tak postępuje, ten oczywiście nie oddaje czci bogom. Kto więc niczego nie zaniedbuje, aby wedle sił swoich oddawać cześć bogom, ten niech będzie przejęty ufnością i oczekuje największych dobrodziejstw. Żaden bowiem człowiek, obdarzony zdrowym rozsądkiem, od nikogo innego nie spodziewa się większych dobrodziejstw, jak od bogów, którzy mogą największą okazać pomoc, i nie w inny sposób, jak