sędziami: ...„Znacie zapewne Cherefonta[1]... Otóż on to pewnego razu, przybywszy do Delf, śmiał zapytać się wyroczni, czy jest człowiek mędrszy nade mnie? I odpowiedziała mu Pytia, że mędrszego nie masz nikogo.... Zgłębiając znaczenie wieszczej odpowiedzi, muszę — myślałem sobie — obejść wszystkich, którzy, według ludzkiego zdania, coś wiedzą. I dalibóg, Ateńczycy, znalazłem się wobec takiego oto zjawiska, iż u tych właśnie, których najbardziej wysławiano za ich rozum, gdym ich, posłuszny bóstwu, poddawał memu badaniu, znajdowałem największy prawie brak rzeczywistej mądrości; — inni zaś, uważani powszechnie za pośledniejszych, wydali mi się ludźmi, daleko bardziej zasługującymi na miano rozumnych.... I dziś jeszcze posłuszny Bogu chodzę pomiędzy ludźmi i, jeśli mi kto wygląda na mądrego, poddaję go takiemu rozbiorowi i badaniu: i jeśli nie widzę w nim mądrości, stoję po stronie bożej i wyświetlam mu, iż nie jest on mądrym.... Tak, poświęciwszy się całkiem służbie bożej, żyję pogrążony w nędzy ostatecznej[2]....“
Tak objaśniał działalność swoją Sokrates, i była ona, istotnie, wielkiem dobrodziejstwem dla Aten, gdyż rozprzężenie umysłów przybierało tam z dniem każdym większe rozmiary. Filozofowie podkopali podwaliny dotychczasowych wierzeń i nie mogli przyjść
- ↑ Rodem z Attyki, jeden z najżarliwszych przyjaciół Sokratesa.
- ↑ Platona Obrona Sokratesa w przekładzie Adama Maszewskiego. Warszawa 1885 r. (R. 5 i następne).