kich praw natury powstają zjawiska niebieskie. Przeciwnie, wykazywał on nierozum tych, którzy łamią sobie głowę nad takiemi pytaniami. Starał się przytem wyjaśnić sobie tę przedewszystkiem wątpliwość, czy filozofowie ci przystępują do badań tego rodzaju w mniemaniu, że posiadają dostateczną już znajomość spraw ludzkich, czy też wogóle uważają za rzecz godziwą lekceważenie spraw ludzkich, a roztrząsanie boskich. Dziwił się, jak mogą oni tego nie wiedzieć, że ludzie nie są w stanie wyjaśnić sobie tych kwestyj, gdyż ci nawet, którzy najwięcej się chełpią z umiejętności rozprawiania o nich, nie są zgodni z sobą, lecz zachowują się względem siebie, jak ludzie, niespełna posiadający rozum. Podobnie bowiem, jak między szaleńcami — jedni nawet niebezpieczeństwa wcale się nie boją, drudzy, przeciwnie, drżą i przed tem, co wcale strasznem nie jest; — dla jednych nie wydaje się nieprzyzwoitem mówić lub robić cokolwiek nawet wśród tłumu; inni sądzą przeciwnie, że zgoła nie powinni pokazywać się między ludźmi; — jedni nie oddają czci należnej ani świątyni, ani ołtarzowi, ani żadnej z rzeczy boskich, inni zaś czczą pierwszy lepszy kamień, drzewo lub zwierzę: — tak samo i tym, którzy dociekają natury wszech rzeczy, — jednym wydaje się cały ten świat jednością[1], drugim zaś czemś nieskończonem co do liczby[2]; — jedni sądzą, że
Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/33
Ta strona została przepisana.