wują, uważał za ludzi, zajmujących się niepożytecznemi rzeczami i za głupców. Błagał on też bogów w swoich modlitwach jedynie o danie mu dobra, w tem przekonaniu, że bogowie najlepiej wiedzą, co jest dobro; o tych zaś, którzy się modlą o złoto, srebro, władzę nieograniczoną lub o inne podobne rzeczy, był zdania, że tak a ich modlitwa niczem nie różni się od tej, gdy ktoś modli się o szczęście w grze w kości, w bitwie, lub o coś takiego, czego rezultat jasno wiadomym nie jest. A chociaż składał ze swych
szczupłych środków skromne tylko ofiary, uważał się jednak za niepozostającego bynajmniej w tyle za tymi, którzy ze swych bogatych i wielkich zasobów składają liczne i hojne ofiary; ani bogom bowiem, zdaniem Sokratesa, nie przystałoby większą znajdywać przyjemność w hojnych, aniżeli skromnych ofiarach, gdyż w takim razie często przyjemniejsze byłyby dla nich ofiary, pochodzące od złych ludzi, niż od dobrych; ani też dla ludzi życie nie miałoby wartości, gdyby ofiary złych były bogom milsze, niż ofiary dobrych. Był on przeciwnie zdania, że bogowie znajdują najwięcej upodobania w czci, okazywanej im przez ludzi bardzo bogobojnych. Chwalił przeto wielce ten wiersz:
„Wedle sił czyń ofiary bogom nieśmiertelnym[1] i piękną w tych słowach: „czyń według sił,“ znajdywał regułę postępowania także względem przyjaciół, znajomych, oraz w innych warunkach życia. A ile razy był przekonany, że otrzymuje objawienie od bogów, to łatwiej dałby się namówić do zabrania z sobą w drogę ślepego i nieobeznanego z nią przewo-
- ↑ Wiersz, wyjęty z poematu Hezyoda: Roboty i dni.