Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/65

Ta strona została przepisana.

czego stworzenia łakną, umieszczone są blizko oczu i nosa, gdy tymczasem kanały, służące do odprowadzenia wypróżnień nieprzyjemnych z natury swej, zwrócone są i usunięte, jak można, najdalej od narzędzi zmysłów?
— Nie, wcale się nie waham, Sokratesie; owszem wszystko to, gdy się w taki sposob rozważa, wydaje się dziełem jakiegoś mądrego i miłującego utwory swoje artysty.
— A co sądzisz, Arystodemie, o tem, że właściwem jest ludziom pragnienie mieć dzieci, matkom — popęd do ich wykarmienia, a dzieciom, gdy się odchowają, — najgorętsza chęć do życia i największa obawa śmierci?
— Niewątpliwie i w tem dają się widzieć mądre plany istoty, która rozstrzygnęła o istnieniu żywych istot.
— Czy sądzisz, Arystodemie, że ty sam posiadasz jakąś cząstkę rozumu?
— Zadawaj tylko pytania, Sokratesie, a ja odpowiadać ci będę.
— Przypuszczam więc, Arystodemie, że poza tobą niem a nigdzie nic rozumnego? A jednak wiesz, że, pomimo ogromu ziemi, mała tylko jej cząsteczka zawiera się w twojem ciele, że znajduje się w niem zaledwie odrobina wilgoci, rozlanej tak obficie w przestworzu, że również z innych żywiołów, znajdujących się w wielkiej ilości w naturze, ciało twoje małą tylko ich cząstkę posiada. O rozumie tylko jesteś zdania, że, chociaż nigdzie w świecie go nie ma, tobie jakoś szczęśliwie udało się przywłaszczyć go sobie, cały zaś ten ogromny i niezmierzony świat utrzymuje