Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/70

Ta strona została przepisana.

wanie nad dorosłemi córkami, lub też pieczę nad naszym majątkiem, to czyżbyśmy uważali człowieka, nie umiejącego panować nad sobą, za godnego naszego zaufania? Czy powierzylibyśmy niewolnikowi, nie umiejącemu nad sobą panować, nasze stada, nasze skarby lub nadzór nad robotami w polu. Czy chętnie, chociażby darmo, przyjęlibyśmy takiego sługę lub szafarza? A jeżelibyśmy nie przyjęli nawet niewolnika, nie umiejącego panować nad sobą, to czyż nie godzi się wystrzegać, abyśmy sami nie byli takimi. Jak bowiem ludzie chciwi, pozbawiając innych majątku, sami, zdaniem mojem, wcale się nie bogacą, tak samo człowiek, niezdolny do panowania nad sobą, nie jest dla innych tylko szkodliwy, a dla siebie samego pożyteczny; owszem jest on niewątpliwie szkodliwy dla wszystkich, ale daleko więcej dla samego siebie, bo najszkodliwszem jest zatracać nie tylko dom swój, ale także ciało i duszę. I któżby mógł znajdować upodobanie w towarzystwie takiego człowieka, o którymby wiedział, że milsze mu są przysmaki lub wino, niż przyjaciele, i milsze są kobiety zepsute, niż towarzysze? Czyż w rzeczy samej nie powinien każdy człowiek przyjść do tego przekonania, że panowanie nad sobą jest podstawą cnoty i starać się przedewszystkiem o przyswojenie tego przymiotu swej duszy? Któż bowiem, tego przymiotu pozbawiony, byłby w stanie nauczyć się lub ćwiczyć w czemkolwiek należycie? Kto, służąc rozkoszom, uchroniłby swoje ciało i duszę od najsromotniejszego rozstroju? Według mego, zaiste, zdania, pożądanem jest nie mieć w swem posiadaniu niewolnika z podobnego rodzaju wadami, kto jest sam niewolnikiem uciech, powinien piosić bogow, aby mógł dostać się pod władzę do-