— Któremuż dalej przystoi więcej posiąść umiejętność zwyciężania swych przeciwników, jeżeli jest tylko jaka odpowiednia temu celowi?
— Daleko więcej, niewątpliwie, przystoi posiąść ją temu, kto wychowuje się na kierownika państwa; bo bez takiej umiejętności wszystko inne na nic się nie przyda.
— A czy, zdaniem twojem, Arystyppie, człowiek, w ten sposób wychowany, trudniej dostaje się w niewolę swych przeciwników, niż pozostałe inne stworzenia? Wszak nie ma wątpliwości, że z pomiędzy zwierząt jedne, pobudzone głodem, pomimo że niektóre z nich są bardzo lękliwe, będąc jednak gnane żądzą żeru, dają się schwytać na przynętę, inne zaś dają się podejść podczas picia.
— Tak, rzetelna to prawda.
— Inne zaś, jak kuropatwy i przepiórki, czyż nie wpadają w sieci wskutek lubieżności, dając się unieść na głos samicy swej żądzy i nadziei rozkoszy i będąc niezdolne myśleć o niebezpieczeństwie?
Arystyp zgodził się z tem zupełnie.
— Czyż więc nie wstyd człowiekowi — ciągnął dalej Sokrates — podlegać tymże samym słabościom, jakim podlegają najbardziej bezrozumne zwierzęta? —
Rozpustnicy, na przykład, wkradają się do pokojów niewiast, jakkolwiek wiedzą, że ich czeka niebezpieczeństwo ściągnięcia na siebie kary, którą zagraża prawo, a także wpadnięcia w pułapkę, w razie zaś schwytania — wystawienia się na zniewagi. Czyż nie jest to już najoczywistsze szaleństwo lecieć samemu na niebezpieczeństwa, pomimo że tyle złego, tyle zniewag czeka rozpustnika i pomimo że tyle ma on sposobów zaspokojenia swej brzydkiej chuci?
Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/80
Ta strona została przepisana.