Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/85

Ta strona została przepisana.

— Dręczę go wszelkiego rodzaju karami, dopóki nie zmuszę do wykonywania obowiązków niewolnika. Lecz czem, Sokratesie, różnią się ludzie, wychowywani dla sztuki panowania, uważanej, o ile mi się zdaje, przez ciebie za istotny warunek szczęśliwości, od tych którzy cierpią złe z musu, jeżeli i im także, jakkolwiek dobrowolnie, przeznaczone jest znosić głód, pragnienie, zimno, bezsenność i wszelkie inne dolegliwości? Ja przynajmniej żadnej w tem różnicy nie widzę, czy dobrowolnie, czy też wbrew woli otrzymuje się chłostę na tej samej skórze, albo czy jedno i to samo ciało dobrowolnie, czy też wbrew woli wytrzymuje przykrości oblężenia, — chyba tę jedną, że u człowieka, chcącego dobrowolnie ponosić te dolegliwości, przyłącza się jeszcze głupota.
— Jakto, Arystyppie? Czy nie jesteś zdania, że dobrowolne znoszenie tego rodzaju dolegliwości różni się od niedobrowolnego tem, iż człowiek, dobrowolnie znoszący pragnienie, może pić za każdym razem, gdy zechce, i tak samo rzecz się ma i pod innemi względami? Tymczasem człowiek, który dolegliwości te przenosi z musu, nie może się od nich uwolnić wedle swego upodobania. Przytem człowiek, z własnej woli skazujący siebie na trudy, znajduje przyjemność w swoich mozołach, będąc ożywiony dobrą nadzieją; tak, na przykład, ludzie, polujący na dzikie zwierzęta, chętnie znoszą przykrości w nadziei zdobyczy; a jednak tego rodzaju nagrody za trudy małą posiadają wartość. Jakże więc nie przypuścić, że ludzie, nie szczędzący trudu w celu pozyskania sobie dobrych przyjaciół, lub ujarzmienia wrogów, lub wreszcie w celu rozwinięcia swych sił fizycznych i duchowych, aby przy ich pomocy dobrze zarządzać wła-