Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/90

Ta strona została przepisana.

Na to Cnota w te się odezwała słowa: „Nieszczęsna, co ty możesz posiadać dobrego, jaką znać przyjemność, skoro nie chcesz nic dla celu tego zrobić? Ty przecież nawet nie czekasz chwili, kiedy się zjawi żądza przyjemności, lecz jeszcze przed jej pojawieniem dochodzisz do przesytu we wszystkiem: jedząc, nie uczuwszy jeszcze głodu, pijąc, nie doznawszy pragnienia. Żeby zaś pożywać z apetytem, uciekasz się do pomocy kucharzy; żeby pić z przyjemnością, zaopatrujesz się w wina drogocenne i szukasz latem, biegając do koła, lodu; żeby wreszcie zasnąć dobrze, każesz sobie sporządzać nie tylko miękkie posłanie, ale nadto i łoza i bieguny pod nie, gdyż pożądasz snu nie wskutek znużeniaa, lecz dlatego, że nie masz czem się zająć. A inne tez pożądliwości wywołujesz sama w sobie bez istotnej potrzeby, bogata w wszelkiego rodzaju pomysły i stawiając mężczyzn na równi z kobietami. Tak bowiem wychowujesz swoich przyjaciół, że nocą wystawiasz ich na hańbę, najlepszą zaś cząstkę dnia każesz im pędzić we śnie. Nieśmiertelną będąc wygnaną zostałaś z grona bogów i jesteś w pogardzie u ludzi poczciwych. Nie słyszysz tego, co dla uszu naszych jest przyjemniejsze, — pochwały samej siebie — i nie napawasz się najmilszym, jaki być może, widokiem: nigdy bowiem żadnego pięknego dzieła swego nie widziałaś. I któżby twym słowom uwierzył? Ktoby, w razie potrzeby, z pomocą ci pospieszył? Któryż myślący zdrowo człowiek odważyłby się należeć do grona twych przyjaciół, co za młodu zniedołężniawszy na ciele, w starszych latach stają się słabi duchem. Bez trudu wprawdzie i w blasku przemknęli się om przez swą młodość, lecz za to ciężko i w nędzy wloką swój żywot w starości, wstydząc