Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/112

Ta strona została przepisana.

odstępuje swego zdania, odezwał się po angielsku niby sam do siebie.
— Unkas ma słuszność. Byłoby hańbą dla mężczyzn, zostawić bez obrony dwie biedne kobiety, chociażbyśmy przez to na zawsze mieli utracić schronienie. Panie majorze, — dodał obracając się do Hejwarda, — jeżeli Pan chcesz zasłonić te młode pączki od najstraszniejszej burzy, nie mamy ani chwili do stracenia i trzeba odważyć się na wszystko.
— Nie powinieneś wątpić o mojej odwadze, a co do nagrody juzem ofiarował...
— Ofiaruj Pan modlitwy Bogu, bo on sam tylko może wesprzeć nasz rozum, żebyśmy potrafili oszukać chytrych szatanów kryjących się w tym lesie; ale nie wyjeżdżaj z swojemi ofiarami pienidzy. Może wszyscy nie dożyjemy tego czasu, kiedybyś Pan mógł uskutecznić swoje obietnice, a my z nich korzystać. Ja i ci dwaj Mohikanie uczynimy wszystko, co człowiek uczynić może